|
| Centrum handlowe | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Scarecrow Mistrz Gry
Wiek : 38 Ekwipunek : Maska, toksyny strachu, w wielu formach
| Temat: Centrum handlowe Sro Lip 15, 2015 12:53 am | |
| Średniej wielkości centrum. Masa sklepów z ubraniami i innych dóbr wszelakich. Jednocześnie najbliższa galeria do dostania się tu z Arkham.
Ostatnio zmieniony przez Scarecrow dnia Sro Lip 15, 2015 6:01 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Scarecrow Mistrz Gry
Wiek : 38 Ekwipunek : Maska, toksyny strachu, w wielu formach
| Temat: Re: Centrum handlowe Sro Lip 15, 2015 1:03 am | |
| Odważny krok. Lekko zgarbiona postura i ten błysk w oczach. Strach kroczył gdy wokół niego wszędzie szaleli pojedyńczy psychole z Arkham.
Oni siali zniszczenie, a on miał jeszcze za mało rzeczy przy sobie. Zaczynając od kurczącego się zapasu toksyny. Zostało mu tylko trochę w rękawicy którą wykradł z psychiatryka. Szukał czegoś... centrum handlowe to było to. Wszedł do środka. Jeszcze nie było tu wiele zniszczeń. Scarecrow bez ociągania udał się do najbliższego sklepu z marynarkami i garniturami. Rozmyślał jak cicho podwędzić co trzeba, gdy rozległ się alarm. Widać jakiś świr uruchomił go bezmyślnie. Nie ma czasu. Przebrał się po ogłuszeniu mocnym kopniakiem ekspedientki.Teraz zadowolony, ubrany porządnie a nie w łachy z Arkhan ruszył dalej. Specialnie zostawił trop w postaci pasiaka. Chciał odnaleźć Batmana. A wiedział że sam Mroczny Rycerz go znajdzie. I to też była niezła opcja. Skrupulatnie planował co dalej. Dalej pozostawało mu udać się po ukrytą maskę i zapas gadżetów. Miał je w skrytkach rozsianych po mieście. Tutaj była jedna z nich. Szybko ruszył w kierunku męskiego WC...
| |
| | | Jerry Mackenzie
Wiek : 28 lat Ekwipunek : Nagant wz. 1895 - rosyjski rewolwer kalibru 7,62 mm., scyzoryk, klucze, komórka.
| Temat: Re: Centrum handlowe Sro Lip 15, 2015 12:53 pm | |
| Był po pracy. Oficjalnie. Jak wiadomo, gliniarz Jerry nigdy nie śpi, a raczej jego czujność. Znów obleciało go TO uczucie, którego nigdy nie umiał wyjaśnić. Zatrzymał samochód pod centrum handlowym i westchnął cicho. Zdając się na ten swój szósty zmysł, zadecydował, że po prostu przejdzie się po sklepie i coś kupi, z pewnością żywność już mu się kończyła, a jako kawaler... Oh, whatever. Jednakże najpierw zdecydował pójść do publicznej toalety. Czy to przypadek czy nie, już zdążył usłyszeć alarm uruchomiony ze sklepu, a kiedy wychodził, minął pokracznego gościa w masce. Pośród tych wszystkich złoczyńców, Scarecrow wpadł mu w pamięć, jak i kilku innych. Wiedział o nim co nieco. Parę pogłosek o jego życiu i kilka faktów, m.in. na temat zabójstw z jego ręki. Słyszał też, że dawniej pracował w Azylu Arkham siejąc panikę wśród pacjentów. Tak, to był świr, który zdecydowanie uzyskał jakąś sławę, bo swego czasu było głośno o nim w mediach. Bez większego zastanowienia wycelował w niego swoim rewolwerem, stojąc dziesięć metrów przed nim. - Nie ruszaj się. - powiedział dość głośno i wyraźnie, obserwując bacznie swojego przeciwnika, postępując według schematycznych i policyjnych procedur. Nie często... Nie, tu w Gotham City często spotykało się świrów w maskach, ale był uprawniony do sprawdzenia każdego z nich. | |
| | | Scarecrow Mistrz Gry
Wiek : 38 Ekwipunek : Maska, toksyny strachu, w wielu formach
| Temat: Re: Centrum handlowe Sro Lip 15, 2015 1:55 pm | |
| Nie zdążył nawet ubrać maski, a już ktoś do niego celował. Całe szczęście ze w WC zdążył założyć rozpylacz toksyny strachu. Zasłonił się w geście obrony, rękoma, i rzekł spokojnie- Chyba masz mnie za kogoś innego. Ja nic nie zrobiłem. Starał się wypaść przekonująco. Czekał jednak na okazję, bo w końcu wystarczy chwila nieuwagi. Dla Stracha, Jerry był po prostu kolejnym policjantem, szarym człowiekiem wyhodowanym na mięso armatnie. Przynajmniej dla Scarecrowa. Jednak i Jon wyglądał często bardzo niepozornie. gdzieś wewnątrz umysłu psychola była myśl "uważaj". Nie była to zaś na wierzchu, tylko skryta. Na razie więc grał na czas. Wokół kręciło się coraz więcej świrów z Arkham, stąd raczej uważał ze jest na wygranej pozycji. // Jako ze Jerry nie może długo odpisywać, a ja jestem MG, to postaram się jakoś rozwiązać ten temat bez bólu dla nikogo. //
Jerry coś podejrzewał, i nadal nie spuszczał Jonatana z muszki. Wtem rozległ się wybuch. Widać kolejny świr bawił się mikrofalą, lub C4. Fala uderzeniowa zmiotła obydwoje z nóg. Gdy policjant wstał Stracha już nie było. Jedyny ślad, jaki pozostał, to kawałki słomy prowadzące do drzwi... Z/T
Ostatnio zmieniony przez Scarecrow dnia Pią Lip 17, 2015 4:17 pm, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Joker
Wiek : Gdyż iż, możliwe, że... a po twarzy nie widać?! Ekwipunek : Znowu zaczynasz?!
| Temat: Re: Centrum handlowe Pią Lip 17, 2015 12:24 pm | |
| Centrum handlowe zatrzęsło się od kolejnego wybuchu C4. Prestiżowy sklep jubilerski, znany niegdyś na całe Stany, legł w gruzach, grzebiąc ze sobą wszystkie wartościowe rzeczy (oraz małowartościowe, jak na ten przykład, ludzi). Komik z wiecznym uśmiechem na ustach, oparł się o murek będący niegdyś częścią drugie piętra i z szaleńczym śmiechem, zaczął strzelać do pierwszych radiowozów, które tylko pojawiły się przed budynkiem. A jak do tego doszło... ? Była ładna pogoda. Dość ładna. Na średnio ładna. Słońca nie było, deszczyk padał, chmurzyska przysłoniły całe niebo. Żyć, umierać - jak to rzekł mądry filozof. Joker przyjął jego maksymę w stu procentach i od razu po powrocie z urlopu, zaczął się bawić. Najpierw, zawitał do swego starego kolegi - Jerrego. Gość, jak to zwykły szary człowieczek, pracował sobie normalnie. Księgowym był. Kiedyś. Dziwnie przed powrotem Czerwonego Kapturka do gry, zaczął sprzedawać broń. Różniste różniaste zabaweczki tam miał. Jego największa transakcja, dziwnie się zbiegła z ucieczką najgroźniejszego z groźnych - Jokera. Niestety, Jerry nie był sam w tym biznesie. A wojskowy sprzęt, to łakomy kąsek dla każdego (taki właśnie sprzedawał eksksięgowy), więc gość, chcąc nie chcąc, potrzebował ochrony. A Joker potrzebował broni. Oczywiście, "Jack" miał swoje rezerwy, wszakże kiedyś obrabował "parę" banków, lecz nie widziało mu się, aby płacił za rzeczy, które mógł dostać za darmo. Także, dokładnie dwa dni po ucieczce Jokera z więzienia, Jerry dostał propozycję... nie do odrzucenia. Swoiste ultimatum - Czerwony Kapturek będzie go chronić, a sprzedawca, będzie mu płacić. W tym miesiącu, Król Kart zażyczył sobie broń. A więc broń dostał. Korzystając z zamieszania jakie panowało w mieście, a także ułomności większości policjantów, Joker postanowił iść na... zakupy. Baran, sprzedawca lodów, wyszedł na chwilę tylko ze swojej lodówy na kółkach, pomagając tym samym komikowi przedostać się do centrum sklepowego Niestety, Czerwony Kapturek nie lubił jeździć manualem, więc nie był zadowolony z prezentu. Postanowił, że odwiedzi jeszcze kiedyś lodziarza. Bo Joker nigdy nie zapomina. Komik po uzupełnieniu samochodu, swoimi zabawkami, ruszył do centrum handlowego, stawiając sobie jasny cel. Wywabić wszystkich pomazańców bożych z okolicy i... zabić ich. Czyż to nie jest proste? | |
| | | Scarecrow Mistrz Gry
Wiek : 38 Ekwipunek : Maska, toksyny strachu, w wielu formach
| Temat: Re: Centrum handlowe Sob Lip 18, 2015 12:40 am | |
| Komik nie spodziewał się że wybuch niekoniecznie będzie mu na rękę.Właściwie to nawet był- powodem do tego że spadł mu kamień wprost na dłoń. Nie była może to poważna kontuzja, ale mogła wpłynąć na strzały z pistoletu. Potem usłyszał już tylko standardowe "Stać! Rzuć broń!" W policyjnym radiu szybko rozniosła się wieść o tym że sam Joker odpowiada za wybuch w Centrum handlowym. Co więcej, takie rozpowszechnianie tej wieści mogło poskutkować wpadnięciem kilku herosów pragnących chwały . Albo i dobra ludzi, pewnie to też po części.Nad głową Klauna świstały strzały ze spluw policjantów. Co więcej, niektóre bardzo szybko i w niebezpieczny sposób odbijały się od ściany tuż za nim. A przynajmniej jej stojącej części. Z daleka dało się słyszeć kolejne radiowozy, a aktualnie stały tu już 3. . | |
| | | Joker
Wiek : Gdyż iż, możliwe, że... a po twarzy nie widać?! Ekwipunek : Znowu zaczynasz?!
| Temat: Re: Centrum handlowe Sob Lip 18, 2015 4:17 pm | |
| Och tak. Ból i cierpienie. Krzyki konających ludzi. Ciała powykręcane w agonii. A Joker jeszcze nie użył wszystkich swoich zabawek. Wielkie „trach“ i „bum“ które rozwaliło sklep na czynniki pierwsze (dopieprzone odrobiną krwi i mięsiwa) nie pozostało dłużne. Śmiech Jacka rozniósł się po całej galerii handlowej, będąc niczym ostrze przecinające powietrze... lub samochód z lodami jeżdżący po mieście, skupiając na sobie uwagę dzieci i dorosłych. Wszyscy go usłyszeli. Kamienie które niczym woda z fontanny, wyprysły na wszystkie strony, także chciały się zabawić - a musicie wiedzieć, cholernie były wredne. Jeden, średniawy, niby taki zwyczajny, o - niepozorny, trafił Jokera w dłoń. To dopiero było... JEGO. W JEGO DŁOŃ. Czynność która nie śniła filozofom (śnić się także nie będzie), została uczyniona. Jednak Czerwony Kapturek, nie był zwykłym człowiekiem. Był nadczłowiekiem. Lepszym od innych. Ba, od wszystkich. Więc, jak się można było spodziewać, nie zaczął krzyczeć i jojczeć jak pospolita ciota. Sytuacja ta jeszcze bardziej rozbawiła komika - wszakże wychodziło na to, że sam sobie to zrobił. Ach. Jakie to było przyjemne. Krew wyżłobiła swoiste koryta, którymi ściekała po dłoni Jokera, spadając na posadzkę, niegdysiejszego - centrum handlowego. Kap. Kap. Kap. Jack sprawdził, czy wszystkie palce ma sprawne, a mogąc zgiąć je w pięść, oblizał je sobie, wsysając całą krew. Jakie to było... wspaniałe. Ten metaliczny smak... och! Komik poczuł ciepło w kroczu, niemal namacalne. Podniecenia... tak. Był podniecony i to cholernie. Niemal tak samo, kiedy ruchał Harley. Niemal. Ale jednocześnie był... spokojny? Nie, to złe określenie. Zachował jasność umysłu i nie wychylił się zza murku, o. To było dobre określenie. Kiedy kolejne samochodziki ze śmiesznymi kogutami pojawiły się przed galerią handlową, tworząc nieprzepuszczalny kordon niczym... no niczym ciemna masa - Czerwony Kapturek zaczął działać. Ze swojego plecaka (w kształcie misia), wyciągnął dwa, niepozorne (jak ten cholerny kamyk!) metalowe pudełeczka w kształcie puszek po piwie, przyczaił się przy końcu murka aby po chwili rzucić swoje perfumiki w stronę policjantów. Oczywiście, upadły obok aut - wszkaże Joker nie był słabym (nad)człekiem i celnie rzucać, też umiał. Wiedział co zaraz się stanie, kiedy po dwóch sekundach, jego bezwonny i bezbarwny gaz się ulotni, więc zebrał swoje zabawki i uważając na swoją uszkodzoną dłoń, ruszył w stronę schodów. Miał dużo czasu. Dziesięć sekund góra. | |
| | | Scarecrow Mistrz Gry
Wiek : 38 Ekwipunek : Maska, toksyny strachu, w wielu formach
| Temat: Re: Centrum handlowe Sob Lip 18, 2015 10:46 pm | |
| "Perfumiki" działały jak trzeba, i policjanci skończyli z uśmiechem na twarzy. Niestety ale bez życia. Cóż, Joker wiał,ale policja nie poprzestawała. Nadjechał opancerzony wóz, a z niego wyskoczyli goście co najmniej mało przyjaźni. Z M4 w dłoniach, kamizelkami kuloodpornymi oraz rzecz jasna w maskach gazowych. Szli po niego, a nie wiadomo jak z innymi wejściami do Galerii.
| |
| | | Joker
Wiek : Gdyż iż, możliwe, że... a po twarzy nie widać?! Ekwipunek : Znowu zaczynasz?!
| Temat: Re: Centrum handlowe Pią Lip 24, 2015 5:33 pm | |
| Śmierć z uśmiechem na ustach. Czyż to nie jest marzenie każdego człowieka? Czyż to nie wymaga specjalnego podziękowania, do owego darczyńcy, który zafundował to panom w granatowych mundurkach? Czyżby świat zapomniał, jak być wdzięcznym? No i pierwsze i najważniejsze: darowanemu koniu, nie patrzy się w zęby. Joker jednak nie spoczął na laurach. Kiedy tylko spostrzegł, jak kolejne auta z mięchem zatrzymują się z piskiem opon przed galerią, wiedział, że czas zacząć działać. Zbiegł szybko po schodach, mrucząc coś do siebie i oglądając swoją rękę, kiedy... na jego drodze pojawiło się dwóch policjantów. Cwaniaki chciały podejść biednego Jokera, najpewniej w niecnych zamiarach, chcąc, nie chcąc - wysłać go znowuż na wakacje do więzienia. Ich chwila osłupienia, chwila na działanie Jokera. Zamiast strzelić pistoletem w stróży prawa, tym samym kończąc to spotkanie zbyt szybko, komik rzucił w jednego w nich giwerą, trafiając prosto w nos, który wreszcie był wyprostowany. Towarzysz jego, nie próżnował. Już chciał strzelić w Jokera. Już chciał zostać bohaterem tutejszych gazet. Już miał chujek smaka na awans. Niestety, klown nie należał do karitasu, więc tym samym - nie dawał niczego za darmo... no może oprócz kilku rzeczy. Mniej czy bardziej, śmiesznych. Stróż prawa trząsł się jak galareta, spoglądając to na Jokera, to na swojego towarzysza, który aż z wrażenia się przewrócił, najpewniej, nie mając w najbliższej przyszłości ochoty wstać. Komik poruszył drugą ręką niczym dobry kanciarz - wyciągnął z rękawa mały nożyk - nie większy niż parę cali i robiąc obrót niczym baletnica, rzucił nim w galaretowatego, przyozdabiając mu twarz pięknym, srebrnym, różkiem. Pierwszy jegomość, widocznie chłop na schwał - skończył użalać się nad sobą. Skąd takie wnioski? Ano stąd, że broń jego, a raczej kula, pięknie przebiła łydkę Jokera, zostawiając mu piękny tunel. Komik stał onieśmielony. Czyżby... ktoś do NIEGO strzelił? Nie, poprawka. Czyżby ktoś... w NIEGO TRAFIŁ? To był wprost niemożliwe, a siła odrzutu, chwilowo powaliła klowna na jedną nogą. Niestety, jak to często bywa z pewnością policjantów, tak jak i tutaj, zadziałały cholerne procedury - więc stróż prawa musiał wstać, oraz podjeść do przestępcy, mówiąc, jakie przysługują mu prawa. Ale Joker był ponad prawem. Był... ponad wszystkim. Albo... ON BYŁ WSZYSTKIM. Wszystkim i niczym zarazem. Złem i dobrem. Cierpieniem i rozkoszą. I właśnie tutaj, niskie hamulce moralne, a także psychiczne i skłonności do zadawania bólu, wzięły górę, a adrenalina który dotychczas spokojnie czekała w ciele komika, uaktywniła się, stawiając go na nogi, pomagając mu tym samym, zaatakować domniemanego drapieżnika. Mężczyzna... nie mógł nic powiedzieć. Sztylet wbity w jego przeponę, skutecznie mu to uniemożliwił. A Joker nie miał siły na rozdrabnianie się. Podpierając się o konającego głąba, wstał i zaczął kuśtykać na dół. W stronę podziemnych garaży.
Każdy głupi potrafi zobaczyć krew. I w każdym głupku, powinna się zapalić czerwona lampka: ‚Uważaj kretynie. Nie idź za tą krwią. To się źle skończy“. Niestety, ludź, głupi bardzo gatunek, zawsze otwierał te drzwi, których nie trzeba, zawsze podążał drogą, którą nie można było podążać. A Joker ujął to w kilku słowach: „Chodźcie baranki do pasterza’. Cały garaż, a raczej filary będące zarazem podporami właściwej galerii, były obłożone... czymś białym. Na pierwszy rzut oka - małe paczuszki. Nic wielkiego. Po bliższym przyjrzeniu, można było dostrzec cyfrowy zegar, a na nim liczby: „0:53„. Każdy człek, choć z najbardziej upośledzonym instynktem przetrwania, widząc bombę która zaraz wybuchnie, powinien uciekać z krzykiem na ustach. Lecz ślady krwi Jokera prowadziły tutaj, więc policja przyszła tutaj. Panowie ubrani na czarno, niczym mrówki rozlazły się po piętrze, idąc tropem komika... który stał na końcu garażu, uśmiechając się od ucha do ucha. Trzynaście sekund. Tyle właśnie pokazywał zegar na białych pakunkach kiedy rozległy się pierwsze głosy. - Stój FBI! Jeste... - a w krótkofalówkach wszystkich policjantów, nadając na wszystkich stacja, przekazywano jedną informację. Mamy Jokera. I wtedy rozległ się wybuch, jakby Bóg zezłoszczony całą tą masakrą, zesłał w końcu na ziemię apokalipsę. No, z czteroletnim opóźnieniem, ale jednak. Ogromny huk i hałas zawalającego się budynku, był słyszany z odległości kilku, a nawet kilkunastu kilometrów, a centrum handlowe, goszcząc niegdyś masę ludzi. Stało się dla nich cmentarzem. I dla policji... I dla Jokera. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Centrum handlowe | |
| |
| | | | Centrum handlowe | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |